Info
Ten blog rowerowy prowadzi miszad z miasteczka Piła. Mam przejechane 15046.64 kilometrów w tym 421.06 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.01 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 80428 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Listopad2 - 1
- 2013, Październik4 - 0
- 2013, Wrzesień10 - 5
- 2013, Sierpień12 - 4
- 2013, Lipiec16 - 2
- 2013, Czerwiec15 - 5
- 2013, Maj19 - 5
- 2013, Kwiecień16 - 3
- 2013, Marzec18 - 0
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń6 - 0
- 2012, Grudzień4 - 0
- 2012, Listopad7 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień7 - 5
- 2012, Sierpień6 - 2
- 2012, Lipiec21 - 3
- 2012, Czerwiec16 - 10
- 2012, Maj14 - 17
- 2012, Kwiecień13 - 8
- 2012, Marzec12 - 5
- 2012, Luty6 - 0
- 2012, Styczeń5 - 3
- DST 80.63km
- Czas 02:13
- VAVG 36.37km/h
- VMAX 72.88km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 205 ( 99%)
- HRavg 186 ( 90%)
- Kalorie 2257kcal
- Podjazdy 379m
- Sprzęt Wilier mortirolo
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla Toruńska.
Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 4
DNF... Na dodatek mentalny.
Plan był taki, żeby przejechać maraton w peletonie. 156 km to sporo, po moich doświadczeniach w Trzebnicy, na granicy moich możliwości.
Pierwsza runda spokojnie, trzeba było się oswoić z jazdą w peletonie. Wbrew moim przewidywaniom gaz nie poszedł od początku, słowem mimo średniej w okolicach 40 km/h jechało mi się dobrze. Starałem się jechać w środku peletonu, razem z Virenqe. Po przejechaniu rundy zaraz za bufetem niespodziewanie poszło niezwykle mocne szarpnięcie. Musiałem dać z siebie wszystko, żeby utrzymać się w grupie. Na zjadach miałem 72 k/h!!! Po szarpnięciu mocno się uspokoiło, był czas na pogaduchy z Virenqe.
Spokojnie było do Łążyna, zaraz za tą miejscowością zaczynał się bardzo delikatny odsłonięty podjazd (1-2 %) z silnym bocznym wiatrem. No i się zaczęło. 45 k/h i ranty. Z czołówki poszła ucieczka, peleton ja chciał skasować, tempo szalone, nie ma się za kim schować, masakkra. Liczyłem na to, że ci z przodu też się zmęczą i tempo trochę spadnie. Wytrzymałem 1 km, 2 km a tempo nie spadało. Peleton rwał się na mniejsze grupki, ja starałem się cały czas jechać razem z Virenque, bo to mocny zawodnik :-D, ale w końcu się wyjechałem na maksa i nie miałem juz siły dojść do jego mini grupki... I zostałem. Jak duza część peletonu zresztą. To był 62 km.
Najgorsze było to, że zagapiłem się i nie załapałem się do jadącej w dobrym tępie około pół minuty później grupki. Poczekałem na następne grupetto i razem z nim kończyłem drugą pętle. Na podjeździe cała ekipę zostawiłem ze 150 m za sobą... Miałem przed sobą perspektywę targania się ze słabą grupą jeszcze przez 80km :-(((. Nie miałem na to dzisiaj żadnej ochoty i po zakończeniu rundy się wycofałem.
Podsumowując maraton o.k., szkoda, że moja kategoria wiekowa mogła jechać tylko 156 km, a nie 117. Wtedy na pewno bym się zmobilizował. No ale takie zasady mają w tym Road Maratonie.
No i oczywiście start wspólny, jak na prawdziwych wyścigach.
Komentarze
Szczerze mówiąc jak dochodziła mnie ta dwójka to myślałem, że Ty tam jedziesz - się ostro zdziwiłem że nie, ale tempo było zabójcze jak się rwało. Nienawidzę takich rantów ;)
Ale jak się musiałem wycofać i zobaczyłem, że nie ma Twojego auta to myślałem, że też defekt złapałeś.
Wober mogłeś do Torunia przyjechać, tu był dopiero sajgon. Dzięki temu nie musiałeś w Świnoujściu walczyć z Krysiakiem, bo wybrał Toruń, a paskud mocny jest pieruńsko - w pierwszej grupie przyjechał. Jak nie pamiętasz kto to, to odpowiedzią będzie Choszczno i "Epoka Lodowcowa" :D:D:D
ps. będzie juz tylko lepiej